Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/nuntium.na-liczny.wodzislaw.pl.txt): Failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/server314801/ftp/paka.php on line 5

Warning: Undefined array key 1 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 13

Warning: Undefined array key 2 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 14

Warning: Undefined array key 3 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 15

Warning: Undefined array key 4 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 16

Warning: Undefined array key 5 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 17
przeżyje tę noc.

umiejętności. Iks potrafił manipulować otoczeniem, więc, najwidoczniej czuł się swobodnie

przeżyje tę noc.

w pokoju przesłuchań, po czym rzucił się na kryminologa i omal go
256
swoją starszą córkę. Czuła się samotna, ze wszystkich sił starała się jakoś
O mój Boże. Co ja mam teraz robić?
ekspertów polecałaby na początek codzienne ćwiczenia fizyczne.
Pierce'ie Quincy. Pozostało ci już niewielu przyjaciół. I powiedz pannie
glocka.
rozwichrzyła. Policzki miał szorstkie od całodziennego zarostu. Rainie przycisnęła rękę do
– Chyba tak.
- Co?
Podjazd prowadzący do domu Rainie tonął w ciemnościach. Znowu zapomniała zostawić
– W moim gabinecie, już mówiłem. To jakieś szaleństwo! Za każdym razem, kiedy
– Jestem.
miały kształt jak z erotycznego snu Ludwika XIV. Ten stół oceniła na piętnaście

- Przekrętach? Przemycie? Trochę wiem - mruknął Norman. -

Martu.
beznadziejnej rozpaczy. Skakała po kanałach, ale nie widziała nawet ekranu telewizora. Przed oczami miała obraz mokrych, nagich ciał Briga i Angie w basenie. Zrobiło jej się niedobrze. Angie nie żartowała. Ona naprawdę miała zamiar uwieść Briga. A on dawał się na to nabrać. Cassidy walnęła pięścią w poduszkę. Przez otwarte okno sypialni widziała ciemne, usiane migoczącymi gwiazdami niebo. Nad horyzontem leniwie świecił księżyc. Wstała z łóżka i wpatrywała się w ciemność. Wiał ciepły wiatr, który poruszał jej nocną koszulą. Cienka bawełna przylegała do jej ciała. Usiłowała sobie wmówić, że nic ją nie obchodzi, co robi Brig ani z kim to robi. W końcu to nie jej sprawa. Ale nie mogła ścierpieć że Angie z przerażającą konsekwencją realizuje swój plan. Jej starsza siostra niespodziewanie zainteresowała się końmi i zawsze, kiedy Brig pracował ze zwierzętami, wynajdywała powód, żeby znaleźć się koło stajni. Przerzucała ręce przez płot, rozmawiała z Brigiem i uśmiechała się, gdy się do niej odwracał. Gdy nie dzielił ich płot, stawała najbliżej niego, ale tak, żeby go nie dotknąć. Zapraszała go na wspólne pływanie i przejażdżki, ale zawsze odmawiał, wymawiając się pracą. Cassidy triumfowała. Może nie chciał, żeby z nim pogrywała jak z innymi chłopakami, którzy krążyli wokół rancza jak dokuczliwe muchy. Lato się kończyło, a przy Angie kręciło się coraz więcej chłopaków. Pewnie dlatego, że z końcem września miała wyjechać na studia. Cassidy wiedziała, że Brig McKenzie nie różni się od innych mężczyzn. Słynął nawet z tego, że jest łasy na kobiece wdzięki. A Angie zawsze dostawała to, czego chciała. Cassidy spojrzała na łóżko i zmarszczyła czoło. Nie mogła zasnąć. W pokoju było za gorąco. Miała mokrą pościel. W jej głowie wirowały obrazy Angie i Briga. Musiała coś zrobić - chciała wyjść, znaleźć się z daleka od domu. Przyszła jej do głowy świetna myśl. Minęły trzy tygodnie od upadku z konia. Ramię prawie jej nie bolało. A wyglądało na to, że Brig nigdy nie pozwoli jej dosiąść Remmingtona. Musiała więc zrobić to za jego plecami. Dostanie za swoje. Za to, jak patrzy na Angie! A z jakiej to niby racji ma siedzieć w domu i kryć siostrę? Niech ją w końcu przyłapią. Czas najwyższy, żeby ojciec, dla którego ziemia, po której stąpa Angie jest święta, dowiedział się prawdy. Gdyby Rex złapał ją z Brigiem, przestałaby w jego oczach uchodzić za boginię. Dla Cassidy w zasadzie nie miało to większego znaczenia. Nie zależało jej na tym, żeby ojciec darzył ją takimi względami jak Angie. Nigdy nie zazdrościła siostrze pozycji księżniczki, bo to zobowiązywało. Nie. Cassidy wystarczała taka więź z ojcem, jaką miała. Chciała tylko, żeby matka, która zawsze dawała jej starszą siostrę za wzór, dała jej spokój. Włożyła stare dżinsy i sweter. Związała gumką niesforne, rozczochrane włosy. Wzięła stare buty, wymknęła się po cichu z pokoju i zeszła tylnymi schodami. Wszyscy spali, tak jak przewidywała Angie. Wyszła po cichu z domu. Skuliła się, bo zawiasy tylnych drzwi głośno zaskrzypiały. Bones, stary owczarek szkocki ojca, podniósł głowę i szczeknął. - Ćśś. To tylko ja. Pies pomerdał ogonem, waląc nim w podłogę ganku. Cassidy chciała od razu iść do stajni, ale zatrzymała się przy rododendronach. Była ciekawa, czy Angie nie zmyślała. Zacisnęła kciuki. Cicho przemknęła kaflową alejką, prowadzącą do ogrodu różanego, jeszcze pełnego ciężkich kwiatów. Przeszła pod altaną, zeszła po kilku stopniach i znalazła się przy basenie. Nad wodą słychać było cichy chichot. Gdy oczy Cassidy oswoiły się z ciemnością, zobaczyła, że Angie pływa całkiem nago. Na jej opalonym ciele widać było białe ślady po kostiumie. Jej ubranie leżało na brzegu basenu. Cassidy prawie zamarło serce, gdy zobaczyła Angie w basenie. Była piękna i kobieca. Na białej skórze piersi wyraźnie było widać ciemne brodawki, a między nogami wdzięczyła się kępka czarnych włosów. Była taka kobieca. Taka pociągająca. W Cassidy zaczęła wzbierać żółć. Usłyszała trzask zapalanej zapałki. Omal nie wyskoczyła ze skóry. Łagodny wiatr przyniósł kwaśny zapach spalonego fosforu. Świadomość, że Brig nie jest w stanie oprzeć się uwodzicielskim zabiegom Angie, przyprawiła Cassidy o mdłości. Spojrzała na patio przy basenie i zobaczyła go przy desce do skakania. Czubki butów kowbojskich wystawały nad wodę. Jego twarz mieniła się złotem. Pochylił się, osłonił koniec papierosa ręką i zapalił. Zaciągnął się, zgasił zapałkę i mały strumień światła zniknął. Angie wynurzyła się z wody tuż przy jego stopach. Próbowała się zakryć i schować pod wodę, ale i tak było widać jej pośladki i piersi. - Ja... Nie spodziewałam się, że przyjdziesz tak wcześnie - wyszeptała. Spojrzał na zegarek, ale nie powiedział słowa. Palił.
najszybciej, póki jeszcze żyje.
przywitanie, pomyślała Milla.
- Trochę to niewygodne? - Powiedziałabym, że bolesne. - Co możesz powiedzieć o tym, że Sunny McKenzie zwiała z kliniki Northwest? - Była tam ze mną i bardzo się o nią martwię. Jeżeli ktoś ją zobaczy, powinien się ze mną skontaktować. Chyba tak napiszesz w swoim artykule, prawda? Gdzie należy zadzwonić, jakby się znalazła. Cmoknął i spojrzał w sufit. - Cassidy, olewasz mnie. - Nie mam nic więcej do powiedzenia. Podrapał się w ramię i zmarszczył czoło. - Byłem wobec ciebie nadto cierpliwy. Bo tak naprawdę jedziemy na tym samym wózku. - Na tym samym wózku? Zachowaj sobie tę gadkę dla kogoś, kto jeszcze jej nie słyszał. - Daj jej spokój, Laszlo - pośpieszyła z pomocą Selma, zanurzając rękę w torebce i wyjmując paczkę papierosów virginia slims. - Wiesz, że byłeś o wiele milszy, kiedy paliłeś? Wyjdziesz ze mną i z resztą brygady na dwór? - Zabijasz się. - Kiedyś przestanę. I może zacznę też biegać i mówić wszystkim, co powinni zrobić ze swoim życiem. - Może ja z tobą pójdę - rzuciła Cassidy. - Przecież ty nie palisz! - przeraził się Bill. - Jeszcze nie, ale może będę musiała zacząć, żebyś się ode mnie odczepił. - Odczepił? - Jego twarz nabrała zbolałego wyrazu. - Przecież wiesz, że to taka robota. Selma położyła sobie rękę na biodrze. Zwiewny materiał jej spódnicy zadarł się przed kolana. - Słuchajcie, muszę zapalić. Będziemy tu stać i się kłócić, czy wyjdziemy na dwór i się trochę pośmiejemy? Cassidy dobrze by zrobiło trochę śmiechu. A nawet bardzo dużo śmiechu. Od czasu pożaru żyła w ciągłym napięciu. Miała tak zszarpane nerwy, że nie mogła spać w nocy. Chwyciła torebkę, zostawiła włączony komputer i Billa mruczącego coś pod nosem i wyszła za Selma. Zatrzymały się przy automacie z napojami, wzięły dwie puszki coli i poszły dalej. Na dworze prażyło słońce. Kilku innych pracowników też zrobiło sobie przerwę. - Tłum uzależnionych od coca-coli i papierosów - podsumowała Selma i poczęstowała Cassidy papierosem. Cassidy pokręciła głową i pociągnęła łyk coli. - Nie czas wpadać w nowy nałóg. - Myślałam, że ty nie masz żadnych. - Selma zapaliła zapałkę i przytknęła ją do papierosa. - Mam, tylko się kryję.. - Nie mów Billowi. Napisze o wszystkim w następnym wydaniu. - I trzaśnie mi kazanie. - Amen. - Selma się roześmiała. Podeszli do nich inni pracownicy i rozmowa zeszła na temat najbliższych wyborów, koszykówki, problemów małżeńskich i uciech życia w stanie wolnym. Oczywiście nie dało się uniknąć spekulacji na temat pożaru. Wrócili do pracy. Bill zarzucił swoje dochodzenie i Cassidy mogła w spokoju dokończyć dwa artykuły - jeden o nowych funduszach dla szkół, a drugi o jednym z kandydatów na gubernatora. Szybko wyszła z redakcji, zadowolona, że wieczór spędzi w domu. Nie cieszyło ją tylko, że zobaczy Chase’a. Na samą myśl o tym zrobiło jej się niedobrze. Jak długo jeszcze wytrzyma tę maskaradę? Ile czasu wytrzymają razem? Miała nadzieję, że ich małżeństwo się utrzyma, przynajmniej do czasu, kiedy Chase dojdzie do siebie, wyjaśni się tajemnica pożaru, a ona pozbędzie się złudzeń, że ich związek ma jeszcze szansę. Czy w ogóle kiedyś miał? Czy oni się kiedyś naprawdę kochali? W głębi duszy pragnęła być jego żoną, ale przypomniała sobie ostatnią kłótnię, na którą zanosiło się od dawna, i która wybuchła w dzień pożaru. Wiedziała, że podział firmy jest tylko kwestią czasu. A co potem? Wsiadła do jeepa, opuściła szyby i ruszyła. Przyszłość jawiła jej się jako droga przez pustynię, nie kończąca się, prowadząca w nieznane, złuda, fatamorgana, samotna autostrada wijąca się jak wstęga. Przestań - skarciła samą siebie. Nie może się tak zachowywać. Jak ckliwa idiotka. Musi znaleźć odpowiedzi. Poznać przyczynę pożaru. Tego i poprzedniego. I czy tego chce, czy nie, pomoże jej w tym człowiek, z którym musi sobie poradzić. Najwyższy czas porozmawiać z mężem. 18 Chase’a nie było w domu. Wołała go i szukała we wszystkich pokojach. Serce biło jej coraz mocniej, bo odpowiadała jej głucha cisza. W domu słychać było tylko odgłos włączonej lodówki, tykanie zegara i cichy brzęk klimatyzacji. Pustka. Jej kroki dudniły po posadzce i drewnianej podłodze. Ucichły, gdy weszła na dywan. Nie było kul. Otworzyła szafę i zobaczyła, że rzeczy Chase’a są poskładane i powieszone tak jak zwykle. Więc nie był na tyle głupi, żeby się wyprowadzić. Ale w takim razie, gdzie jest? Jego zielony jaguar stał w garażu. Ciężarówka spłonęła w tartaku.
całkiem nieźle. Problem polegał na tym, że najczęściej wcale nie
której.
- Ja też chcę pomóc! - zawołała Linnea, wybiegając z pokoju i
kartą Ripa, prosząc o podpis na kwitku. Kosper poprosił o zawołanie
„nie".
uświadomiła sobie, że owszem, chciałaby
wolontariusze: ludzie rozsiani po całym kraju, którzy oferowali swoją
- Moje dziecko było jednym z tych porwanych.
szukaniu, wołaniu i nasłuchiwaniu. Nie pamiętała, która to już jej
kontrolował drżenia ust, nie był w stanie wykrztusić słowa.

©2019 nuntium.na-liczny.wodzislaw.pl - Split Template by One Page Love